Pierścionek Karoliny Sitek przekazany wnuczce

22 września w Urzędzie Miasta Zakopane doszło do przekazania depozytu Karoliny Sitek z d. Barcik wnuczce Bożenie Krupie. Zwrócono pierścionek zabrany babci w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym. Krewną odnalazła wolontariuszka Arolsen Archives – Elżbieta Koczar z Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach.

Karolina Sitek urodziła się 20 maja 1907 roku w Zakopanem – jako córka Jana i Justyny Barcików. Z zawodu była krawcową. 12 kwietnia  1944 roku wraz z grupą innych kobiet przybyła do niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück, gdzie otrzymała numer 34 503 i została przydzielona do kategorii więźniów politycznych. 31 sierpnia 1944 roku została przeniesiona do obozu koncentracyjnego Neuengamme (numer obozowy 4570m). Przeżyła wojnę. W ramach akcji „Białe autobusy”, organizowanej przez hrabiego Folke Bernadotte i Szwedzki Czerwony Krzyż, trafiła do Szwecji, gdzie udzielono jej pomocy. 11 października 1945 r. wróciła do Polski. Informacje te udało się ustalić na podstawie dokumentów zachowanych w Arolsen Archives.

Wydział Poszukiwań Arolsen Archives ustalił również miejsce pochówku – cmentarz Swiętej Rodziny w Zakopanem. Niestety skierowany wówczas do zarządu cmentarza e-mail z informacją, że prowadzone są poszukiwania krewnych, pozostał bez echa.

Kartka na grobie

Do sprawy Karoliny Sitek – przy okazji wystawy objazdowej #StolenMemory w Żorach – powróciła Elżbieta Koczar z Miejskiego Ośrodka Kultury w tym mieście, która wcześniej w ramach kampanii #StolenMemory odnalazła już dwie rodziny – Wilhelma Winklera i Jana Gaszczyka.

Z dokumentów znajdujących się w zasobach archiwum było bowiem wiadomo, że przed wojną Karolina Sitek wraz z mężem mieszkała w Katowicach. Pierwsze ślady prowadziły więc na Śląsk.

Gdy poszukiwania na Śląsku nie przynosiły rezultatów, udała się do Zakopanego – miasta, w którym urodziła się i została pochowana Karolina Sitek. Na grobie zostawiła kartkę z informacją o zachowanym z czasu II wojny światowej depozycie i numerem telefonu. Z nadzieją, że ktoś się odezwie. Po dwóch miesiącach zadzwonił telefon.

Najcenniejsza rzecz

Okazało się, że kartkę odnalazła odwiedzjąca grób swojej mamy i babci Bożena Krupa. Początkowo wydawało jej się, że to może być próba oszustwa. Mimo obaw zdecydowała się jednak zadzwonić pod zapisany na kartce numer wolontariuszki i sprawdzić, o co chodzi.

Elżbieta Koczar poinformowała wówczas o pierścionku, jaki zabrali niemieccy naziści Karolinie Sitek w obozie Ravensbrueck. Przekazała również informacje, które można było odczytać z zachowanych w archiwum dokumentów.

W słuchawce zapadła cisza. Wnuczka nie spodziewała się, że po babci zostały jakiekolwiek pamiątki. Była tym faktem bardzo poruszona i zgodziła się spotkać i odebrać osobiście ostatnią pamiątkę.

Pierścionek Karoliny Sitek został uroczyście przekazany jej jedynej wnuczce Bożenie Krupie 22 września w Urzędzie Miasta Zakopane. Historię rodziny Barcików opowiedział ze szczegółami burmistrz Zakopanego Leszek Dorula, prywatnie kuzyn Bożeny Krupy.

Foto:Johanna Groß

– Pierścionek po babci to najcenniejsza rzecz, jaką mam. Poza rodziną – mówiła wzruszona wnuczka.

Tęsknota za krewnymi

Polegająca na poszukiwaniu krewnych ofiar kampania #StolenMemory jest możliwa dzięki wolontariuszom. To oni, działając na poziomie lokalnym, bardzo często odnajdują rodziny i doprowadzają do zwrotu depozytów.

O swoich motywacjach opowiedziała podczas przekazania pamiątek po Karolinie Sitek Elżbieta Koczar: „Rodzina to jest drzewo. Niektóre drzewa są bezpieczną opoką, dają schronienie i cień, u niektórych podziwiamy z zachwytem zielone liście, nieświadomi, że od środka trawi je choroba. Wszyscy wiemy, że niepielęgnowane drzewa tracą swoje piękno. W niektórych widać wyrwę. Takie jest właśnie drzewo mojej rodziny. Kilka lat temu zaczęłam poznawać historię mojej rodziny”.

„Część mojej rodziny pochodzi z miejsca, które przestało istnieć. Zielony krajobraz z nielicznymi zachowanymi drzewami, gdzie nie spotka się żywego ducha, jeszcze kilkadziesiąt lat temu był pełen zabudowań, a w jego codzienności tętniło życie. Wszystko zostało zburzone, rodzinę przesiedlono, miejsce to wymazano z mapy świata. Tylko po to, żeby pamięć nie przetrwała. Jamna Dolna nie istnieje, moja rodzina została rozdzielona i rozeszła się po całym świecie. A myśl o tym, gdzie jest, do tej pory nie daje mi spokoju” – dodała.

„Dlatego zaczęłam szukać, sklejać historie kawałek po kawałku jak rozbitą wazę. Robiłam wszystko, żeby znaleźć mojego pradziadka. Dotarłam do miejsca, gdzie poczułam się bezsilna, nie mogłam ruszyć dalej.  Ale to nie była prawda. Bo za każdym razem, kiedy podczas własnych poszukiwań, udało mi się pomóc komuś innemu, czułam się, jakbym znalazła właśnie część mojego przodka. Wszystkie moje działania spowodowane są tęsknotą za własnymi krewnymi, bo sama wiem, ile taka strata kosztuje” – mówiła.

„Naprawdę nie trzeba robić wiele rzeczy. Wystarczy  telefon, rozmowa ze znajomym, post na Facebooku, czy krótki liścik zostawiony na nagrobku” – podkreśliła wolontariuszka Arolsen Archives.

Cookie-Hinweis

Diese Webseite verwendet Cookies, um Ihre Nutzererfahrung zu verbessern. Indem Sie auf die Schaltfläche „Einverstanden“ klicken , akzeptieren Sie den Einsatz von allen Arten von Cookies. Falls Sie einige Cookies bei Ihrem Besuch auf unserer Website nicht einsetzen möchten oder für weitere Informationen über Cookies klicken Sie bitte auf “Mehr Informationen”. Weiterführende Informationen finden Sie in unserer Datenschutzerklärung.

We use Cookies button