Stanisław Ładnowski: Mojego ducha nikt nie zdoła pokonać

Stanisław Ładnowski spędził w niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych prawie pięć lat. „Niemcy nazywali mnie na wpółumarłym. Tak jak ja dla nich umarłem, żyłem dla tych, dla których chciałem żyć i przeżyć…” – napisał po wojnie w swoich wspomnieniach.

Gdy trafił do niewoli, miał już swoją rodzinę – żonę Stefanię i córkę Janinę. W obozie Niemcy zabrali mu obrączkę ślubną, która trafiła wówczas do depozytu. Obrączka ta, wraz z innymi depozytami więźniów została z końcem wojny ukryta w miejscowości Lunden. Zagrabione rzeczy, odnalezione przez aliantów, trafiły następnie do szeregu instytucji – w celu zwrócenia tych przedmiotów prawowitym właścicielom, jeśli przeżyli wojnę, lub ich krewnym.

W 1963 roku 4,7 tysiąca kopert z depozytami zostało przekazanych ostatniej w tym długim łańcuchu instytucji – International Tracing Service, czyli obecnym Arolsen Archives. Wśród nich była obrączka mecenasa Stanisława Ładnowskiego.

Stefania i Stanisław Ładnowscy. Fot. Archiwum prywatne

Rodzina

Stanisław Ładnowski urodził się 7 kwietnia 1894 roku w Skierniewicach. Niemal przez całe swoje życie związany był jednak z Piotrkowem Trybunalskim. Ukończył Wydział Prawa na Uniwersytecie Warszawskim i pracował jako mecenas.

Jego żona – Stefania – była nauczycielką łaciny i języka francuskiego w III Liceum Ogólnokształcącym w Piotrkowie Trybunalskim. Mieli jedno dziecko – córkę Janinę.

Wojna zastała ich w Piotrkowie Trybunalskim. W sierpniu 1940 roku Stanisław Ładnowski został aresztowany i osadzony w tamtejszym więzieniu.

Żona Stanisława - Stefania - z córką Janiną. Fot. Archiwum prywatne

Pięć lat w obozach

22 sierpnia 1940 r. został z rozkazu komendanta policji i służby bezpieczeństwa dla dystryktu Radom przewieziony do jednego z obozów koncentracyjnych, jednak miejscowość, w której znajdował się obóz, nie została wymieniona w dokumentach znajdujących się w Arolsen Archives. Jeszcze tego samego dnia został skierowany przez Placówkę Policji Państwowej w Poznaniu do obozu koncentracyjnego Buchenwald, gdzie jego imię i nazwisko zastąpiono numerem 5749. Uznano go za więźnia politycznego i zastosowano tzw. areszt ochronny.

Karta więźnia z obozu koncentracyjnego Buchenwald. Źródło: Arolsen Archives

Dzięki wspomnieniom spisanym przez Stanisława Ładnowskiego po wojnie, wiemy, jak wyglądały i funkcjonowały miejsca, w których był więziony i prześladowany.

„Kamieniołom w Buchenwaldzie. W głębokiej kotlinie otoczonej zewsząd łańcuchem straży esesmanów, pracują ludzie przy łupaniu kamienia. Tam się stale słyszy jeno uderzenia kilofów przeplatane okrzykami kapów, pracowników nawołujących do pośpiechu. Często wśród tej gmatwaniny odgłosów już bitego (słychać było) przekleństwa, a od czasu do czasu strzał poślą. Taki strzał to jedno istnienie mniej. Przejście przez linie wart, to albo krok samobójczy albo zwykły czyn kapy, który zrywa czapkę z głowy, rzuca ją poza linie wart i każe przynieść. Oddalenie się heftlinga poza linię wart nawet pół kroku powoduje strzał esesmana tym pochopniejszy, że każdy zabity heftling, to kilka dni urlopu…”.

Koperta, w której przechowywany był depozyt Stanisława Ładnowskiego. Źródło: Arolsen Archives

„To, co przeżyłem dotąd, to sielanka”

Z zachowanych wspomnień, opracowanych przez Pawła Kendrę, kustosza Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim, i przytoczonych na stronie trybunalscy.com, wiemy, że pod koniec 1941 roku Stanisław Ładnowski trafił do obozowego szpitala, gdzie odjęto mu palec. Jak zapisał, był to dla niego czas odpoczynku: „Nie żal mi tego palca, który na skutek uszkodzenia ścięgna w części tylko posiada władzę, ale zyskałem tyle bezczynnych dni, wypoczynek, brak apeli. To był szalony zysk”.

Dokumenty zachowane w archiwum Arolsen wskazują, że 17 lub 18 października 1942 r. został przeniesiony z obozu koncentracyjnego Buchenwald do obozu koncentracyjengo Neuengamme, a dokładnie do podobozu Drütte (Braunschweig), gdzie nadano mu kolejny numer – 11027.

Stanisław Ładnowski. Fot. Archiwum rodzinne

„Koniec października 1942 roku. To, co przeżyłem dotąd, to sielanka, Buchenwald – to sanatorium. Tu dopiero dano nam poznać obóz. To dopiero była ‘szkoła’. Obóz trzeba było zbudować, zasypać doły, wyrównać teren, zbudować baraki dla esesmanów. Zaczęto nas odżywiać brukwią i nadgniłymi kartoflami” – zanotował we wspomnieniach.

„Na pytanie blokowego, skąd ja biorę siły odpowiedziałem: ‘Ja mam mięśnie słabe, ale mojego ducha nikt nie zdoła pokonać’. Tak. Ja stałem się silny duchem. Nie było kłamstwa w moich krótkich listach do rodziny, że jestem zdrów i dobrze mi się powodzi. Ja byłem zdrów, nawet wtedy, gdy leżałem chory po operacji, a o powodzeniu której świadczył jedynie mój opór, moje specjalne nastawienie, moje uśrodkowanie się, które powodowało, że mnie Niemcy nazywali na wpółumarłym (halbtod). Tak ja dla nich umarłem, żyłem dla tych, dla których chciałem żyć i przeżyć…” – czytamy.

Rodzina Stanisława Ładnowskiego. Zdjęcia pochodzą z archiwum rodzinnego

Zwierzęcość, podłość i poniżenie

W zachowanych wspomnieniach mecenasa Ładnowskiego przewijają się również rozmyślania na temat skłonności i zdolności człowieka do bycia złym.

„Wierzyć się nie chce, że ci ludzie z grona kapów i przodowników, to przecież istoty zdałoby się nie pozbawione pewnych uczuć wzniosłych, że przecież oni mają swoje rodziny, że nie obce im są uczucia miłości, dobra… Jeżeli tak, to ciekawe gdzie te uczucia zostawili, jak zdołali uzewnętrznić tylko zwierzęcość, tylko podłość i poniżenie. Niecni oni nie różnili się od esesmanów. Można raczej powiedzieć, że ta podła banda kapów i przodowników była dla esesmanów rękawiczkami, które ci ostatni nakładali na ręce w momentach przeprowadzania swych zbrodniczych zamierzeń. To była jednak finezyjna polityka…”.

Stanisław Ładnowski wielokrotnie w swoich zapiskach wspomina o brutalności i skrajnej przemocy wobec więźniów.

„Wielu, wielu zmarło, a ilu zostało kalekami. Ile razy guma wymierzona w oko powodowała odklejenie tęczówki i ślepotę. A te uderzenia łopatą w wątrobę, a te plagi wymierzane co dnia, a te czyny dokonywane przez tzw. „ śmiertelnego kapę”. Młody człowiek, a właściwie bydlę w ludzkiej skórze. Tchórz rzucający się tylko na słabszych i tych, którzy podlegali mu” – czytamy.

Karta rzeczy osobistych więźnia. Źródło: Arolsen Archives

Wojenne losy zaszyfrowane w dokumentach

W Arolsen Archives zachowała się bogata dokumentacja na temat Stanisława Ładnowskiego. Jego nazwisko pojawia się w rozmaitych dokumentach obozowych, a także w dokumentach powstałych w pierwszych latach po zakończeniu wojny.

Są wśród nich między innymi: skoroszyt akt więzienia niemieckiego w Piotrkowie, zawierający listy Polaków aresztowanych, rozstrzelanych i deportowanych do obozów koncentracyjnych, lista osób przywiezionych w sierpniu 1940 roku do obozu Buchenwald, karta więźnia wydana dla Stanisława Ładnowskiego w obozie Buchenwald, karty kontrolne dla korespondencji wychodzącej i przychodzącej do Stanisława Ładnowskiego w obozie Buchenwald, formularz rejestracyjny więźnia obozu Buchenwald wypełniony danymi Stanisława Ładnowskiego, karty rzeczy osobistych z obozu Buchenwald i Neuengamme, rejestr numerów więźniarskich z obozu Buchenwald, księgi z poszczególnych bloków z KL Buchenwald, jak i listy transportowe z tego obozu.

Przykładowe dokumenty, w których znajduje się nazwisko mecenasa Ładnowskiego - lista transportowa i lista osób, których depozyty zostały przekazane z KL Buchenwald do KL Neuengamme. Źródło: Arolsen Archives
Przykładowe dokumenty, w których znajduje się nazwisko mecenasa Ładnowskiego - lista transportowa i lista osób, których depozyty zostały przekazane z KL Buchenwald do KL Neuengamme. Źródło: Arolsen Archives

Jest również lista więźniów, których rzeczy osobiste zostały przekazane z obozu Buchenwald do Neuengamme, karta Holleritha z KL Neuengamme, lista więźniów cywilnych wszystkich narodowości, lista więźniów, którzy otrzymali paczki od Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, odręcznie spisana lista wyzwolonych więźniów, znajdujących się na terenie byłego obozu Bergen-Belsen, protokół przesłuchania świadka mordowania pacjentów w szpitalu podobozu Drütte.

Uśmiercanie pacjentów szpitala obozowego. Zeznania

W zeznaniach świadka Leona Knorpsa , złożonych w sądzie w Brodnicy w sierpniu 1947 roku, pojawia się nazwisko Stanisława Ładnowskiego. Zeznania te dotyczą szpitala obozowego podobozu Drütte. Jak wynika z zeznań 33-letniego wówczas mężczyzny, w szpitalu tym uśmiercano pacjentów. Protokół przesłuchania świadka znajduje się w bogatej dokumentacji dotyczącej Stefana Ładnowskiego w archiwum w Arolsen.

Z protokołu dowiadujemy się, że nadzór nad szpitalem pełnił naczelny lekarz dr Schauff, a komendantem szpitala był esesman podoficer Paul Michael. Funkcję lekarza obozowego pełnił natomiast Polak Stefan Kuc. Zarówno świadek, jak i wymieniony w protokole mecenas Ładnowski pełnili w szpitalu funkcje sanitariuszy. Musieli uczestniczyć w obchodach dr. Schauffa.

Protokół przesłuchania świadka Leona Knorpsa. Źrodło: Arolsen Archives

Podczas jego wizyt, które miały charakter obchodu, chodzono od łóżka do łóżka, decydując, czy dany pacjent może dalej żyć. Gdy Schauff mówił „weg”, oznaczało to – jak zeznał świadek – że pacjenta należy uśmiercić. Więźniów zabierano wówczas na salę operacyjną i pod pretekstem podawano narkozę. W trakcie narkozy sanitariusz o nazwisku Michael podawał dożylnie lub dosercowo zastrzyk z lizolu. Z zeznać Knorpsa wynika również, że dr Schauff był obecny przy wieszaniu więźniów, a także podpisywał obozowe akty zgonu.

„Już przestali wieszać”

Dzięki zachowanym notatkom mecenasa Ładnowskiego wiemy dziś, jakie nastroje towarzyszyły więźniom z nadejściem wiosny 1945 roku.

„Napięcie nienawiści ze strony kapów i straży maleje. Przytomność mi wraca, zaczyna się dyskonto. Już przestali wieszać, pewnego dnia usunięto szubienicę. Esesmani przestają pokazywać się w obozie. Komendant stara się być popularnym. Nadchodzi wiosna 1945. Już wiemy, że koniec się zbliża, już się wszystko rozłazi, już brakuje surowca i opału. Koks do pieców wygrzebują z ziemi. Resztki. Nie słychać już wyzwisk od polskich świń. Często się słyszy w ustach Niemca, że ‘Polska jeszcze nie zginęła’…”.

Dokumenty zachowane w Arolsen Archives świadczą o tym, że Stanisław w dniu 13 maja 1945 r. przebywał jeszcze na terenie byłego obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen, który to 15 kwietnia został wyzwolony przez żołnierzy armii brytyjskiej.

Rodzina Stanisława Ładnowskiego, album rodzinny

Powrót do kraju

Zaraz po zakończeniu wojny od 1 czerwca 1945 do 20 marca 1946 pracował w Polskim Ośrodku w Bardowiku koło Lüneburga. Z wioski tej Anglicy ewakuowali wszystkich Niemców, a domy ich przydzielono Polakom. Do końca maja zamieszkało tam około 4 tysiące Polaków, wśród których byli zarówno więźniowie, jak i jeńcy wojenni nawet całe polskie rodziny, które pracowały w niemieckim przemyśle i rolnictwie. Mecenas Stanisław Ładnowski występował w ich imieniu w sądach. Był członkiem Polskiego Komitetu byłych Więźniów Obozów Koncentracyjnych w Bardowiku oraz Wydziału Wykonawczego tegoż Komitetu. Funkcje tę pełnił do likwidacji ośrodka w Bardowik i powrotu do kraju, który nastąpił 6 kwietnia 1946 r.

Po powrocie do kraju aż do 1949 roku pełnił funkcję radcy prawnego Związku Więźniów Politycznych, a następnie radcy prawnego ZBoWiD – Oddział w Piotrkowie. Od 15 maja 1946 r. pełnił również funkcję przewodniczącego Tymczasowej Komisji Rozjemczej Ubezpieczalni Społecznej w Piotrkowie.

Stanisław Ładnowski zmarł 17 września 1958 roku w wieku 64 lat. Pochowany został na starym cmentarzu katolickim w Piotrkowie Trybunalskim.

Stanisław Ładnowski na zdjęciu wykonanym po wojnie. Fot. Rodzinne archiwum

Obrączka zwrócona po 80 latach

17 stycznia 2025 roku spotykamy się w Warszawie z Agnieszką Kozłowską z rodziny Stanisława Ładnowskiego, odnalezioną w ramach kampanii #StolenMemory. W spotkaniu uczestniczą pracownicy i współpracownicy Arolsen Archives oraz wolontariusze, dzięki którym ostatnie pamiątki po Ofiarach wracają do bliskich.

Pani Agnieszka Kozłowska znalazła w 2023 roku w swojej skrzynce list zaadresowany do jej nieżyjącej już mamy, napisany przez wolontariuszy ze Stowarzyszenia Ocalić od Zapomnienia. Pamięta, że była bardzo zaskoczona treścią listu i odkryciem, że zachowała się jakaś rzecz po Stanisławie, który dla jej mamy był wujkiem.

Obrączka Stanisława Ładnowskiego

Podczas spotkania opowiada, że jedyna córka Stanisława i Stefanii – Janina – zmarła bezdzietnie. Wspomina, że Janka, która była historykiem sztuki, często bywała w ich domu i pokazuje rodzinne fotografie. Można na nich zobaczyć zarówno Stanisława, jak i jego żonę bawiącą się z córką, a także Janinę już jako osobę dorosłą.

Obrączka – jak podkreśla pani Agnieszka – zostanie przekazana do Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie już wcześniej rodzina przekazała część pamiątek po Stanisławie Ładnowskim, osobie znanej i zasłużonej dla historii miasta.

Pani Agnieszka Kozłowska pokazuje rodzinne fotografie Annie Meier-Osiński i Manueli Golc

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Przewodnik po dokumentach e-guide

Archiwum online

Depozyty – indeks nazwisk

Cookie-Hinweis

Diese Webseite verwendet Cookies, um Ihre Nutzererfahrung zu verbessern. Indem Sie auf die Schaltfläche „Einverstanden“ klicken , akzeptieren Sie den Einsatz von allen Arten von Cookies. Falls Sie einige Cookies bei Ihrem Besuch auf unserer Website nicht einsetzen möchten oder für weitere Informationen über Cookies klicken Sie bitte auf “Mehr Informationen”. Weiterführende Informationen finden Sie in unserer Datenschutzerklärung.

We use Cookies button